Księga IV
Z przeszłości,czyli co było wcześniej
Rozdział 2
Pierwsza zbrodnia księżniczki ognia z plemienia wody
Po rodzinnym śniadaniu. Wszyscy udali się do swoich komnat. Katara razem z Ursą szukały idealnej sukienki na taką okazję.
Kobieta z tej okazji kazała sprowadzić najlepszych krawców z kraju.
Teraz ponownie czesała Katarę.
-Masz prześliczne włoski-uśmiechała się.
-Dziękuję. Mój brat mówił,że mam zawijasy-zachichotała uroczo.
-Miałaś dowcipnego brata-zauważyła Ursa.
Kobieta z tej okazji kazała sprowadzić najlepszych krawców z kraju.
Teraz ponownie czesała Katarę.
-Masz prześliczne włoski-uśmiechała się.
-Dziękuję. Mój brat mówił,że mam zawijasy-zachichotała uroczo.
-Miałaś dowcipnego brata-zauważyła Ursa.
-Był denerwujący,ale bardzo go kochałam...-mówiła głosem zbliżonym do płaczu.
-Heej-powiedziała kobieta kucając przez dziewczynką.-Kto tu płacze? Dziś jest dzień twojej koronacji. Powinnaś się cieszyć!
-...Ale ja chcę do brata i do tatusia...-zaszlochała.
-Kochanie...-usiłowała ją objąć.
-Nie mów tak do mnie!-krzyknęła znienacka-Nie kocham cię! Nie jesteś moją mamą!
Tupnęła nogą i uciekła z komnaty.
"Co się dzieje z tym dzieckiem?"Mówiła sama do siebie Ursa.
Katara siedziała w swojej sypialni,na łóżku z kolanami podciągniętymi pod brodę.
-Czemu płaczesz?-usłyszała chłopięcy głos.
-Ja chcę do domu...-zapłakała.
-Uspokój się...-powiedział siadając koło niej.
-Zuko...-szepnęła z płaczem.
Spojrzał na nią pytająco.
Nagle zawyła i powiedziała:
-Ja chcę do mojej mamy!!!
Chciała powiedzieć coś jeszcze,ale coś jej w tym przeszkodziło.
Zuko pociągnął ją do siebie i mocno przytulił.
-Chcę ci powiedzieć coś...-wyszeptał-...czego nie mówią chłopcy w moim wieku...
-Co takiego?-pociągnęła nosem.
Chłopiec otworzył usta,by coś powiedzieć,ale z powrotem je zamknął. Po chwili jednak odważył się powiedzieć.
-Kataro...-jej oddech znacznie przyśpieszył.-...Kocham cię...
-Słucham?-powiedziała nie dowierzając w to,co właśnie usłyszała.
-Ja też cię kocham-powiedziała po chwili.
-To co z tym zrobimy...?-zapytał nie mniej oszołomiony.
-Gdy mój tata mówił coś takiego mamie,too... zwykle się całowali...
-Jesteśmy za mali-stwierdził.
-Coś da się zrobić...-wyszeptała.
Położyła rączki na ramionach chłopca i delikatnie,ale dość długo pocałowała go w policzek.
Obydwoje zrobili się bardzo czerwoni.
Zuko chrząknął, coś jęknął i oświadczył,że musi przygotować się do koronacji i sobie poszedł.
Katara cały czas siedziała na łóżku z wypiekami na twarzy. Jego komnata była niedaleko, jednak zdążyła go zauważyć pewna osoba.
-Zuko, co ty tu jeszcze robisz!? Idź się przygotować.- powiedziała Ursa-Heej-powiedziała kobieta kucając przez dziewczynką.-Kto tu płacze? Dziś jest dzień twojej koronacji. Powinnaś się cieszyć!
-...Ale ja chcę do brata i do tatusia...-zaszlochała.
-Kochanie...-usiłowała ją objąć.
-Nie mów tak do mnie!-krzyknęła znienacka-Nie kocham cię! Nie jesteś moją mamą!
Tupnęła nogą i uciekła z komnaty.
"Co się dzieje z tym dzieckiem?"Mówiła sama do siebie Ursa.
Katara siedziała w swojej sypialni,na łóżku z kolanami podciągniętymi pod brodę.
-Czemu płaczesz?-usłyszała chłopięcy głos.
-Ja chcę do domu...-zapłakała.
-Uspokój się...-powiedział siadając koło niej.
-Zuko...-szepnęła z płaczem.
Spojrzał na nią pytająco.
Nagle zawyła i powiedziała:
-Ja chcę do mojej mamy!!!
Chciała powiedzieć coś jeszcze,ale coś jej w tym przeszkodziło.
Zuko pociągnął ją do siebie i mocno przytulił.
-Chcę ci powiedzieć coś...-wyszeptał-...czego nie mówią chłopcy w moim wieku...
-Co takiego?-pociągnęła nosem.
Chłopiec otworzył usta,by coś powiedzieć,ale z powrotem je zamknął. Po chwili jednak odważył się powiedzieć.
-Kataro...-jej oddech znacznie przyśpieszył.-...Kocham cię...
-Słucham?-powiedziała nie dowierzając w to,co właśnie usłyszała.
-Ja też cię kocham-powiedziała po chwili.
-To co z tym zrobimy...?-zapytał nie mniej oszołomiony.
-Gdy mój tata mówił coś takiego mamie,too... zwykle się całowali...
-Jesteśmy za mali-stwierdził.
-Coś da się zrobić...-wyszeptała.
Położyła rączki na ramionach chłopca i delikatnie,ale dość długo pocałowała go w policzek.
Obydwoje zrobili się bardzo czerwoni.
Zuko chrząknął, coś jęknął i oświadczył,że musi przygotować się do koronacji i sobie poszedł.
Katara cały czas siedziała na łóżku z wypiekami na twarzy. Jego komnata była niedaleko, jednak zdążyła go zauważyć pewna osoba.
-Czekaj momencik...Dlaczego jesteś taki czerwony jak marchwioburak!(bardziej czerwony od buraka) Co się stało?
-Nie mogę ci powiedzieć.- powiedział niepewnie
-Zuko to dla twojego dobra. Powiedz mi prawdę.- kobieta ciągle nalegała.
-Zuko to dla twojego dobra. Powiedz mi prawdę.- kobieta ciągle nalegała.
-Nooooo... Katara mnie pocałowała!- i już go nie było. Pobiegł jak najszybciej do swojej komnaty i zatrzasnął drzwi.
Ursa tylko wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
-Że niby on i .... Nie to niemożliwe. A może jednak..?-mówiła sama do siebie-Muszę to wyjaśnić!-powiedziała i natychmiast udała się do komnaty Katary.
-Że niby on i .... Nie to niemożliwe. A może jednak..?-mówiła sama do siebie-Muszę to wyjaśnić!-powiedziała i natychmiast udała się do komnaty Katary.
Sześcioletnia brunetka nadal siedziała na łóżku.
Patrzyła na rodzinny obraz Władcy Ognia,który wisiał na ścianie.
Dlaczego Zuko wyznał jej miłość? Co z tym zrobią? Co teraz będzie?
Niestety młody wiek nie pozwalał jej rozwiązać tych spraw.
W pewnej chwili do pokoju weszła Ursa.
-Kataro...? Mogę wejść?
-Jasne...-powiedziała.-Przepraszam za to,co powiedziałam- dodała patrząc kobiecie w oczy.
-Nic się nie stało- uśmiechnęła się.-Ale mam do ciebie pewną sprawę...
Katarze moc o zabiło serduszko.
-Tak?
-Zuko twierdzi... powiedział mi,że...że go pocałowałaś...-wybełkotała.
-Naprawdę tak powiedział...?-szybko odwróciła się w drugą stronę.
-Kataro-lekko zacisnęła jej dłoń.-To prawda?
Dziewczynka nie wytrzymała.
-Prawda! Pocałowałam,ale powiedział,że mnie kocha!-powiedziała doniośle i szybko ukryła twarz w dłoniach.
Patrzyła na rodzinny obraz Władcy Ognia,który wisiał na ścianie.
Dlaczego Zuko wyznał jej miłość? Co z tym zrobią? Co teraz będzie?
Niestety młody wiek nie pozwalał jej rozwiązać tych spraw.
W pewnej chwili do pokoju weszła Ursa.
-Kataro...? Mogę wejść?
-Jasne...-powiedziała.-Przepraszam za to,co powiedziałam- dodała patrząc kobiecie w oczy.
-Nic się nie stało- uśmiechnęła się.-Ale mam do ciebie pewną sprawę...
Katarze moc o zabiło serduszko.
-Tak?
-Zuko twierdzi... powiedział mi,że...że go pocałowałaś...-wybełkotała.
-Naprawdę tak powiedział...?-szybko odwróciła się w drugą stronę.
-Kataro-lekko zacisnęła jej dłoń.-To prawda?
Dziewczynka nie wytrzymała.
-Prawda! Pocałowałam,ale powiedział,że mnie kocha!-powiedziała doniośle i szybko ukryła twarz w dłoniach.
Kobieta nie wiedziała co powiedzieć. Zamurowało ją na mur, beton. Wiedziała że z dziewczynki nic nie wyciągnie więc postanowiła pójść do syna. W końcu on też brał w tym udział.
Chłopiec leżał twarzą w poduszkach, jakby chciał ukryć w nich swoją czerwoną twarz.
-Zuko, mogę wejść- powiedziała delikatnie Ursa. Zuko tylko coś wybełkotał z poduszek więc postanowiła wejść
-Rozmawiałam z Katarą...o tym...Powiedziała mi że powiedziałeś jej...
- I co z tego! Mogę.
- Nie Zuko! Nie możesz!- kobieta spojrzała na zegar
- Porozmawiamy o tym później, teraz przygotuj się na uroczystość. Zostało piętnaście minut.
Chłopiec leżał twarzą w poduszkach, jakby chciał ukryć w nich swoją czerwoną twarz.
-Zuko, mogę wejść- powiedziała delikatnie Ursa. Zuko tylko coś wybełkotał z poduszek więc postanowiła wejść
-Rozmawiałam z Katarą...o tym...Powiedziała mi że powiedziałeś jej...
- I co z tego! Mogę.
- Nie Zuko! Nie możesz!- kobieta spojrzała na zegar
- Porozmawiamy o tym później, teraz przygotuj się na uroczystość. Zostało piętnaście minut.
Nareszcie nastała ta uroczysta chwila.
Wszyscy zebrali się na pałacowym dziedzińcu.
Zjawił się też Władca Ognia Ozai.
Patrząc na Katarę starał się uśmiechnąć,ale nie bardzo mu to wychodziło.
Wszyscy zebrali się na pałacowym dziedzińcu.
Zjawił się też Władca Ognia Ozai.
Patrząc na Katarę starał się uśmiechnąć,ale nie bardzo mu to wychodziło.
Dziewczynka czuła,że nie powinna mu ufać...
-Zebraliśmy się tutaj,aby świętować dzień koronacji Katary,córki Ursy i Ozaia!-powiedział wysoki mężczyzna.
Katara stała koło "rodziców", trzymając kobietę za rękę.
Zuko teraz nie odważył się spojrzeć w oczy żadnej z nich.
Katarę trochę to smuciło.
-...A teraz niech Katara ukucnie...
Dziewczyna była lekko zirytowana.
Wiedziała,co ma robić.Przecież ćwiczyła to z Ursą całe piętnaście minut!Posłusznie kucnęła. Mężczyzna stanął za nią z czymś złotym.Wszyscy umilkli. Zapiął na jej szyi czerwono-złoty naszyjnik z inicjałami K,F i P (KataraFirePrincess) Ludzie zaczęli bić brawo. Wszyscy oprócz Azuli. Katara, mimo że wiedziała,że nie należy do tej nacji,to czuła się bardzo szczęśliwa. Nagle usłyszeli krzyki kobiet. Pojedynczy ludzie padali na ziemię. Wystraszona Katara natychmiast wycofała się w ramiona Ursy.
-Zabierz dzieci!-zawołał Ozai.
-Zebraliśmy się tutaj,aby świętować dzień koronacji Katary,córki Ursy i Ozaia!-powiedział wysoki mężczyzna.
Katara stała koło "rodziców", trzymając kobietę za rękę.
Zuko teraz nie odważył się spojrzeć w oczy żadnej z nich.
Katarę trochę to smuciło.
-...A teraz niech Katara ukucnie...
Dziewczyna była lekko zirytowana.
Wiedziała,co ma robić.Przecież ćwiczyła to z Ursą całe piętnaście minut!Posłusznie kucnęła. Mężczyzna stanął za nią z czymś złotym.Wszyscy umilkli. Zapiął na jej szyi czerwono-złoty naszyjnik z inicjałami K,F i P (KataraFirePrincess) Ludzie zaczęli bić brawo. Wszyscy oprócz Azuli. Katara, mimo że wiedziała,że nie należy do tej nacji,to czuła się bardzo szczęśliwa. Nagle usłyszeli krzyki kobiet. Pojedynczy ludzie padali na ziemię. Wystraszona Katara natychmiast wycofała się w ramiona Ursy.
-Zabierz dzieci!-zawołał Ozai.
Kobieta posłusznie zaczęła z nimi biec do pałacu.
-Boję się-wykrzyknęli Zuko i Katara.
-Nie macie czego-próbowała ich uspokoić Azula.
-Tata na pewno się z nimi rozprawi!-dodała
-Nic już nie mów, moja panno!
Ozai bardzo wysoko podskoczył. Wszyscy ludzie z Narodu Ognia odsunęli się na boki,bo wiedzieli co to znaczy. Nagle uderzył w pustą przestrzeń ogromną kulą ognia. Kilkanaścioro ludzi padło na ziemię. Mieli niebieskie stroje z białym futrem.
-Boję się-wykrzyknęli Zuko i Katara.
-Nie macie czego-próbowała ich uspokoić Azula.
-Tata na pewno się z nimi rozprawi!-dodała
-Nic już nie mów, moja panno!
Ozai bardzo wysoko podskoczył. Wszyscy ludzie z Narodu Ognia odsunęli się na boki,bo wiedzieli co to znaczy. Nagle uderzył w pustą przestrzeń ogromną kulą ognia. Kilkanaścioro ludzi padło na ziemię. Mieli niebieskie stroje z białym futrem.
-Co się dzieje?!-pytała Katara Ursę,która razem z dziećmi skryła się w małym pomieszczeniu bez okien.
W tym samym czasie na dziedzińcu rozpętała się prawdziwa bitwa. Było wiele płomieni,które co minutę powalały około 5 osób.
-Oddawaj moją córkę!-wrzeszczał jeden z mężczyzn, pojedynkując się z Ozaiem.
-To moja córka!-przekrzykiwał go.
Obaj prowadzili zaciętą walkę.
Mężczyzna osłaniał się mieczem.
Nagle dotarli do nich jego sojusznicy.
Razem zaatakowali Władcę.
Ich przywódca w tym czasie zdołał wbiec do pałacu,zostawiając za sobą śmiertelną walkę.
-Chcę stąd wyjść!-wołał Zuko.
Czuł się bardzo ważny,bo był w tej chwili jedynym mężczyzną w swoim gronie.
-Ani mi się wasz!-mówiła Ursa.
-Jestem już mężczyzną i powinienem walczyć!
Azula tylko się z niego śmiała,,ale ten groził jej sztyletem,którego miał w kieszeni.
Do głowy kobiety, którą mocno tuliła Katara, wpadł niezły pomysł.
-Nie możesz iść. Jesteśmy słabe i nie poradzimy sobie bez ciebie!-uśmiechnęła się.
Azula nie mogła wytrzymać ze śmiechu.
Ursa groźnie nią spojrzała i ta natychmiast przestała.
Teraz Zuko pękał z dumy. Mówił,że skoro nalegają,to zostanie,by w razie potrzeby je bronić.
Nagle do pokoju wpadł jakiś mężczyzna.
Zuko coś mruknął pod nosem i stanął w pozycji gotowej do walki.
-Tata!-zawołała dziewczynka i podbiegła do tego człowieka.
-Kataro!-odpowiedział podnosząc ją do góry,po czym mocno ją przytulił.-Nic ci nie jest?
-Kocham cię tato...-dostał w odpowiedzi.
-Weź ją sobie-powiedziała Azula bez przekonania.
Zuko groźnie na nią spojrzał.
-Odwal się od mojej dziewczyny!
W pokoju zapanowała cisza.
Wszyscy patrzyli zdziwieni.
Hakoda spojrzał na Ursę.
Kobieta zacisnęła pięści. Widziała, że Katara jest z nim szczęśliwa. W końcu powiedziała:
Zostaw naszą córkę w spokoju!- zawołała Ursa
- Nigdy! To moja córka!
Niespodziewane Ursa zabiera Zuko jego sztylet i zaczęła z nim walczyć.
Hakoda wziął zamach. Dzieci wiedziały co to oznacza, cios ostateczny.
Nagle wydarzyło się coś , czego nikt się nie spodziewał. Ursa użyła magii ognia. Dzieciom aż szczęki opadły.
Jednak kobieta celowała jednak pod nogi napastnika. Nie chciała skrzywdzić kogoś bliskiego Katarze.
Dziewczynka widziała że Ursa nie chce skrzywdzić jej taty, jednak strasznie się o niego bała.
-Dość, przestańcie!
Nikt jednak jej nie słuchał. Wykonała kilka ruchów rękami i sprawiła że woda z dzbanka stojącego na stoliku trafiła w Ursę. Teraz dosłownie wszystkim opadły szczęki. Nagle ni stąd ni zowąd w drzwiach stanęło kilku żołnierz narodu ognia.
- Panowie odprowadźcie go na statek. - powiedziała do nich Ursa.
Katara nic nie protestowała. Nie wiedziała co się właśnie stało. Może już nigdy nie wrócić do domu...
Nazajutrz było już po wszystkim. Katara bardzo wcześnie się obudziła. Było około szóstej. Nie mogła zapomnieć o tacie i o tym,co wczoraj zarobiła z wodą. Przysiadła na łóżku. Nagle do pokoju weszła dobrze znana jej osoba.
- Mogę wejść?
- Jasne.
- Wiesz... to co wczoraj robiłaś... było...
- Weź przestań, Zuko! A to że twoja mama uprawiała magię ognia nie było dziwne!?
W tym samym czasie na dziedzińcu rozpętała się prawdziwa bitwa. Było wiele płomieni,które co minutę powalały około 5 osób.
-Oddawaj moją córkę!-wrzeszczał jeden z mężczyzn, pojedynkując się z Ozaiem.
-To moja córka!-przekrzykiwał go.
Obaj prowadzili zaciętą walkę.
Mężczyzna osłaniał się mieczem.
Nagle dotarli do nich jego sojusznicy.
Razem zaatakowali Władcę.
Ich przywódca w tym czasie zdołał wbiec do pałacu,zostawiając za sobą śmiertelną walkę.
-Chcę stąd wyjść!-wołał Zuko.
Czuł się bardzo ważny,bo był w tej chwili jedynym mężczyzną w swoim gronie.
-Ani mi się wasz!-mówiła Ursa.
-Jestem już mężczyzną i powinienem walczyć!
Azula tylko się z niego śmiała,,ale ten groził jej sztyletem,którego miał w kieszeni.
Do głowy kobiety, którą mocno tuliła Katara, wpadł niezły pomysł.
-Nie możesz iść. Jesteśmy słabe i nie poradzimy sobie bez ciebie!-uśmiechnęła się.
Azula nie mogła wytrzymać ze śmiechu.
Ursa groźnie nią spojrzała i ta natychmiast przestała.
Teraz Zuko pękał z dumy. Mówił,że skoro nalegają,to zostanie,by w razie potrzeby je bronić.
Nagle do pokoju wpadł jakiś mężczyzna.
Zuko coś mruknął pod nosem i stanął w pozycji gotowej do walki.
-Tata!-zawołała dziewczynka i podbiegła do tego człowieka.
-Kataro!-odpowiedział podnosząc ją do góry,po czym mocno ją przytulił.-Nic ci nie jest?
-Kocham cię tato...-dostał w odpowiedzi.
-Weź ją sobie-powiedziała Azula bez przekonania.
Zuko groźnie na nią spojrzał.
-Odwal się od mojej dziewczyny!
W pokoju zapanowała cisza.
Wszyscy patrzyli zdziwieni.
Hakoda spojrzał na Ursę.
Kobieta zacisnęła pięści. Widziała, że Katara jest z nim szczęśliwa. W końcu powiedziała:
Zostaw naszą córkę w spokoju!- zawołała Ursa
- Nigdy! To moja córka!
Niespodziewane Ursa zabiera Zuko jego sztylet i zaczęła z nim walczyć.
Hakoda wziął zamach. Dzieci wiedziały co to oznacza, cios ostateczny.
Nagle wydarzyło się coś , czego nikt się nie spodziewał. Ursa użyła magii ognia. Dzieciom aż szczęki opadły.
Jednak kobieta celowała jednak pod nogi napastnika. Nie chciała skrzywdzić kogoś bliskiego Katarze.
Dziewczynka widziała że Ursa nie chce skrzywdzić jej taty, jednak strasznie się o niego bała.
-Dość, przestańcie!
Nikt jednak jej nie słuchał. Wykonała kilka ruchów rękami i sprawiła że woda z dzbanka stojącego na stoliku trafiła w Ursę. Teraz dosłownie wszystkim opadły szczęki. Nagle ni stąd ni zowąd w drzwiach stanęło kilku żołnierz narodu ognia.
- Panowie odprowadźcie go na statek. - powiedziała do nich Ursa.
Katara nic nie protestowała. Nie wiedziała co się właśnie stało. Może już nigdy nie wrócić do domu...
Nazajutrz było już po wszystkim. Katara bardzo wcześnie się obudziła. Było około szóstej. Nie mogła zapomnieć o tacie i o tym,co wczoraj zarobiła z wodą. Przysiadła na łóżku. Nagle do pokoju weszła dobrze znana jej osoba.
- Mogę wejść?
- Jasne.
- Wiesz... to co wczoraj robiłaś... było...
- Weź przestań, Zuko! A to że twoja mama uprawiała magię ognia nie było dziwne!?
-Było, ale generał twierdził,że zabił ostatniego maga wody...
Dziewczynka zacisnęła pięści.
-On zabił moją mamę...To ja jestem ostatnim magiem wody...
-Zabili twoją...twoją mamę?-Zuko był w szoku.
Nie potrafił znaleźć dla niej pocieszenia.
Po prostu ją objął.
-Dlaczego tak robisz?-spytała.
-Przeszkadza ci?-pytał.
-Mi nie,ale twoja mama...
-Nie przejmuj się nią...-mocno ją przytulił.
Tym razem dziewczynka pogładziła go po włosach.
Jeszcze nigdy żaden chłopiec (po za jej bratem) jej nie kochał.
Od dotyku Zuko, buchało przyjemne ciepło.
-Kataro, przyniosłem ci...A co tu się dzieje?!
Natychmiast oderwali się od siebie.
- Zuko, wytłumacz mi to w tej chwili!
- Mamo ja ją tylko pocieszam.
- Jesteście są młodzi! Do pokoju!
- Ale mamo , ja jestem już mężczyzną!
- Skoro tak , powiem tacie żeby cię wysłał na front.
Zuko posłusznie poszedł do swojej komnaty.
-Dlaczego nie traktujesz Zuko jak brata?-zapytała Ursa siadając na łóżku Katary.
-Ja już mam brata-odparła bez przekonania.
-Wiem,ale teraz go nie ma.
-Ale on żyje! Ma na imię Sokka jest mężczyzną i jest mądry!
-Dobrze,ale dlaczego Zuko cię przytulał?
-...pierwszy raz w życiu jakiś chłopiec mnie kocha...
-Nie jesteś za młoda na takie tematy?
-Nie jest...-o drzwi satała oparta Azula.
-Azulo,wyjdź!-poleciła Ursa.
-Mogę sama porozmawiać z siostrą?
Mama chwilę się zawahała,ale po chwili już jej nie było.
-A więc, podoba ci się Zuko?-zagadnęła.
-Zazdrościsz?-powiedziała ze złością.
-To nie mogę się zapytać?
Katara nie odpowiedziała.
Wiedziała,że nie może jej ufać.
-Czego chcesz?-zapytała niepewnie brunetka.
-Jest w tobie coś,czego nie ma w małym Zuzu-powiedziała księżniczka.
-To znaczy?
-Jesteś odważna,potrafisz być złośliwa-tu znacząco na nią spojrzała-...i jesteś magiem wody...
Katara głośno przełknęła ślinę.
- I co z tego?
- Cóż, mam dla ciebie małą propozycje.
- Co takiego?
-Znam taki pewien ruch...-zaczęła.
-Ale ja nie umiem tkać...-posmutniała Katara.
Azuka miała wszystko przemyślane.
Nie miała "bardzo" złych zamiarów.
Ale jej plan i tak był podły...
-Mamy taką jedną bibliotekę...
-Tak...?-zaciekawiła się brunetka.
-Katakumby Smoczej Kości. Mamy dam pełno zwojów o różnych rodzajach magii. Jeden zapamiętałam.
-Naprawdę?!-ucieszyła się Katara.
-Tak,ale nie wiem czy działa. Nie jestem przecież magiem wody.
-Może mi pokażesz? Spróję go powtórzyć...-powiedziała stawiając na podłodze wielki wazon,w którym była woda.
-Dobrze-na ustach księżniczki pojawił się chytry uśmieszek. Katara go nie zauważyła.
13:33
-Celem tego ruchu jest skruszenie przedmiotu. Na przykład...-rozejrzała się pokoju.-O! Na przykład ta spinka!
Podeszła do komody,na której leżała złota spinka.
-Przenosimy ciężar ciała w takich pozycjach...-Azula pokazała brunetce.
Gdy skończyła,poprosiła ją,by ona zrobiła to samo.
Katara posłusznie stanęła w pozycji do uprawiania magii.
Nabrała wody z naczynia i... tuż przy ozdobie na włosy się rozchlapała.
-Co jest?!-mówiła sama do siebie dziewczynka. Azula bacznie jej się przyglądała.-Dobra Kataro,skup się: Przenosisz ciężar ciała w takich pozycjach...Tak! Właśnie...!
Zamroziła spinkę. Wykręciła ręce w przeciwną stronę i skruszyła ją.
Azula znowu chytrze się uśmiechnęła.
-Mam pomysł na super zabawę z magią wody!-powiedziała.
-Mów szybko!-mówiła podniecona Katara.
Księżniczka złapała brunetkę i razem wybiegły na korytarz.
***
Zuko chciał znaleźć Katarę. Miał jej coś ważnego do powiedzenia.
Usłyszał kroki. Zza kolumny zobaczył dwie dziewczynki. Katarę i Azulę.
- Co ona robi z tą debilką?
-Katara!
-O! Zuzu! - zawołała swoim głosikiem jego siostra
-Czego?-zapytał.
-Chcemy z Katarą namalować na jakimś pustym zwoju techniki do magii wody. Idziesz z nami?
-Jeszcze się ubrudzę...
-I w tym cała zabawa!-zawołała Azula.- Peeewnie.-powiedział ironicznie
Katara uśmiechnęła się do chłopca i złapała go za rękę. Oblał go rumieniec,ale dziewczyny nic nie powiedziały. W końcu razem pobiegli w stronę biblioteki pałacowej (nie w katakumbach).
Po drodze wpadli na Ursę.
-Co wy wyrabiacie? Na Agni , do czego wam farba!? Zuko...?
-Chcemy namalować zwój o magii wody-powiedział bez przekonania.
Kobieta uśmiechnęła się od ucha do ucha.
Była szczęśliwa widząc,że jej dzieci razem świetnie się bawią.
Poczochrała syna,pocałowała córki w policzek i życzyła im dobrej zabawy.
Nie tracąc czasu pobiegli do biblioteki.
Azula przez całą drogę ocierała policzek.
W końcu dotarli do celu.
Zuko miał już zamoczyć pędzel w ciemnej farbie,ale jego (prawdziwa) siostra złapała go za rękę.
-Co znowu?!
-O nie Zuzu! Nie ma tak łatwo-puściła jego rękę.-Malujemy palcami. Widzisz?
Zamoczyła palec w kolorowej mazi i zrobiła na papierze człowieka. Słowem: cztery kreski i kółko.
-Przestań Zuko!-zaśmiała się Katara.-Myślałam,że chłopcy lubią się brudzić. Mój brat ciągle to robił!
Zuko oczywiście nie chciał być gorszy od jakiegoś "brata",więc szybko nałożył farbę na palec i zaczął malować.
Na twarzy Azuli znowu zagościł złośliwy uśmiech. Dopilnowała,by chłopiec miał inną farbę niż dziewczyny.
Wkrótce zabawa się rozkręciła i nawet Zuko nie miał problemów. Azula i Katara malowały czarną farbą ludzi. Księżniczka stwierdziła,że jej brat nie umie tak pięknie malować jak one,więc dała mu niebieską farbę,by malował wodę. Po trzydziestu minutach zabawy wszystko posprzątali. Oczywiście ich ręce były usmarowane kolorową mazią. Był tak ładny,że Katara zdecydowała,że pokaże go Ursie. Wszyscy się zgodzili.Cała trójka chciała iść pokazać mamie,ale Azula zabroniła bratu. Powiedziała,że chcą przy okazji porozmawiać z nią o babskich sprawach. Na samą myśl chłopca aż zemdliło i jam najszybciej udał się długim korytarzem do swojej komnaty.
Katara zaczęła iść do sali tronowej,gdzie powinna być ursa,ale Azula pociągnęła ją w przeciwną stronę.
-Co ty robisz?-pytała Katara.
Czarnowłosa dziewczyna położyła palec na buzi i razem pobiegły do wskazanego przez nią miejsca.
-Zuko!-zawołała Ursa,gdy minęli się przy komnacie jej syna.-Twoje ręce! Idź natychmiast zmyć tą niebieską farbę!
Chłopak posłusznie podreptał do łazienki.Dziewczynka zacisnęła pięści.
-On zabił moją mamę...To ja jestem ostatnim magiem wody...
-Zabili twoją...twoją mamę?-Zuko był w szoku.
Nie potrafił znaleźć dla niej pocieszenia.
Po prostu ją objął.
-Dlaczego tak robisz?-spytała.
-Przeszkadza ci?-pytał.
-Mi nie,ale twoja mama...
-Nie przejmuj się nią...-mocno ją przytulił.
Tym razem dziewczynka pogładziła go po włosach.
Jeszcze nigdy żaden chłopiec (po za jej bratem) jej nie kochał.
Od dotyku Zuko, buchało przyjemne ciepło.
-Kataro, przyniosłem ci...A co tu się dzieje?!
Natychmiast oderwali się od siebie.
- Zuko, wytłumacz mi to w tej chwili!
- Mamo ja ją tylko pocieszam.
- Jesteście są młodzi! Do pokoju!
- Ale mamo , ja jestem już mężczyzną!
- Skoro tak , powiem tacie żeby cię wysłał na front.
Zuko posłusznie poszedł do swojej komnaty.
-Dlaczego nie traktujesz Zuko jak brata?-zapytała Ursa siadając na łóżku Katary.
-Ja już mam brata-odparła bez przekonania.
-Wiem,ale teraz go nie ma.
-Ale on żyje! Ma na imię Sokka jest mężczyzną i jest mądry!
-Dobrze,ale dlaczego Zuko cię przytulał?
-...pierwszy raz w życiu jakiś chłopiec mnie kocha...
-Nie jesteś za młoda na takie tematy?
-Nie jest...-o drzwi satała oparta Azula.
-Azulo,wyjdź!-poleciła Ursa.
-Mogę sama porozmawiać z siostrą?
Mama chwilę się zawahała,ale po chwili już jej nie było.
-A więc, podoba ci się Zuko?-zagadnęła.
-Zazdrościsz?-powiedziała ze złością.
-To nie mogę się zapytać?
Katara nie odpowiedziała.
Wiedziała,że nie może jej ufać.
-Czego chcesz?-zapytała niepewnie brunetka.
-Jest w tobie coś,czego nie ma w małym Zuzu-powiedziała księżniczka.
-To znaczy?
-Jesteś odważna,potrafisz być złośliwa-tu znacząco na nią spojrzała-...i jesteś magiem wody...
Katara głośno przełknęła ślinę.
- I co z tego?
- Cóż, mam dla ciebie małą propozycje.
- Co takiego?
-Znam taki pewien ruch...-zaczęła.
-Ale ja nie umiem tkać...-posmutniała Katara.
Azuka miała wszystko przemyślane.
Nie miała "bardzo" złych zamiarów.
Ale jej plan i tak był podły...
-Mamy taką jedną bibliotekę...
-Tak...?-zaciekawiła się brunetka.
-Katakumby Smoczej Kości. Mamy dam pełno zwojów o różnych rodzajach magii. Jeden zapamiętałam.
-Naprawdę?!-ucieszyła się Katara.
-Tak,ale nie wiem czy działa. Nie jestem przecież magiem wody.
-Może mi pokażesz? Spróję go powtórzyć...-powiedziała stawiając na podłodze wielki wazon,w którym była woda.
-Dobrze-na ustach księżniczki pojawił się chytry uśmieszek. Katara go nie zauważyła.
13:33
-Celem tego ruchu jest skruszenie przedmiotu. Na przykład...-rozejrzała się pokoju.-O! Na przykład ta spinka!
Podeszła do komody,na której leżała złota spinka.
-Przenosimy ciężar ciała w takich pozycjach...-Azula pokazała brunetce.
Gdy skończyła,poprosiła ją,by ona zrobiła to samo.
Katara posłusznie stanęła w pozycji do uprawiania magii.
Nabrała wody z naczynia i... tuż przy ozdobie na włosy się rozchlapała.
-Co jest?!-mówiła sama do siebie dziewczynka. Azula bacznie jej się przyglądała.-Dobra Kataro,skup się: Przenosisz ciężar ciała w takich pozycjach...Tak! Właśnie...!
Zamroziła spinkę. Wykręciła ręce w przeciwną stronę i skruszyła ją.
Azula znowu chytrze się uśmiechnęła.
-Mam pomysł na super zabawę z magią wody!-powiedziała.
-Mów szybko!-mówiła podniecona Katara.
Księżniczka złapała brunetkę i razem wybiegły na korytarz.
***
Zuko chciał znaleźć Katarę. Miał jej coś ważnego do powiedzenia.
Usłyszał kroki. Zza kolumny zobaczył dwie dziewczynki. Katarę i Azulę.
- Co ona robi z tą debilką?
-Katara!
-O! Zuzu! - zawołała swoim głosikiem jego siostra
-Czego?-zapytał.
-Chcemy z Katarą namalować na jakimś pustym zwoju techniki do magii wody. Idziesz z nami?
-Jeszcze się ubrudzę...
-I w tym cała zabawa!-zawołała Azula.- Peeewnie.-powiedział ironicznie
Katara uśmiechnęła się do chłopca i złapała go za rękę. Oblał go rumieniec,ale dziewczyny nic nie powiedziały. W końcu razem pobiegli w stronę biblioteki pałacowej (nie w katakumbach).
Po drodze wpadli na Ursę.
-Co wy wyrabiacie? Na Agni , do czego wam farba!? Zuko...?
-Chcemy namalować zwój o magii wody-powiedział bez przekonania.
Kobieta uśmiechnęła się od ucha do ucha.
Była szczęśliwa widząc,że jej dzieci razem świetnie się bawią.
Poczochrała syna,pocałowała córki w policzek i życzyła im dobrej zabawy.
Nie tracąc czasu pobiegli do biblioteki.
Azula przez całą drogę ocierała policzek.
W końcu dotarli do celu.
Zuko miał już zamoczyć pędzel w ciemnej farbie,ale jego (prawdziwa) siostra złapała go za rękę.
-Co znowu?!
-O nie Zuzu! Nie ma tak łatwo-puściła jego rękę.-Malujemy palcami. Widzisz?
Zamoczyła palec w kolorowej mazi i zrobiła na papierze człowieka. Słowem: cztery kreski i kółko.
-Przestań Zuko!-zaśmiała się Katara.-Myślałam,że chłopcy lubią się brudzić. Mój brat ciągle to robił!
Zuko oczywiście nie chciał być gorszy od jakiegoś "brata",więc szybko nałożył farbę na palec i zaczął malować.
Na twarzy Azuli znowu zagościł złośliwy uśmiech. Dopilnowała,by chłopiec miał inną farbę niż dziewczyny.
Wkrótce zabawa się rozkręciła i nawet Zuko nie miał problemów. Azula i Katara malowały czarną farbą ludzi. Księżniczka stwierdziła,że jej brat nie umie tak pięknie malować jak one,więc dała mu niebieską farbę,by malował wodę. Po trzydziestu minutach zabawy wszystko posprzątali. Oczywiście ich ręce były usmarowane kolorową mazią. Był tak ładny,że Katara zdecydowała,że pokaże go Ursie. Wszyscy się zgodzili.Cała trójka chciała iść pokazać mamie,ale Azula zabroniła bratu. Powiedziała,że chcą przy okazji porozmawiać z nią o babskich sprawach. Na samą myśl chłopca aż zemdliło i jam najszybciej udał się długim korytarzem do swojej komnaty.
Katara zaczęła iść do sali tronowej,gdzie powinna być ursa,ale Azula pociągnęła ją w przeciwną stronę.
-Co ty robisz?-pytała Katara.
Czarnowłosa dziewczyna położyła palec na buzi i razem pobiegły do wskazanego przez nią miejsca.
-Zuko!-zawołała Ursa,gdy minęli się przy komnacie jej syna.-Twoje ręce! Idź natychmiast zmyć tą niebieską farbę!
***
Ja
-Co teraz?-pytała Katara.
-Patrz!-Azula podeszła do jakiegoś stolika nocnego.
Znajdowały się w sypialni pary królewskiej.
-To diadem mojej mamy-powiedziała biorąc do ręki błyszczący przedmiot.-Już dawno go nie nosi. Możemy go skruszyć,a potem powiemy jej o twoich umiejętnościach!-triumfowała.
-No nie wiem...-wahała się Katara.
Nie chciała niszczyć cudzej własności. Niestety,zła księżniczka nalegała tak długo,że dziewczynka jej uległa. Już miała wykonać polecenie przyrodniej siostry,ale zauważyła, że jest pewien problem.
-Tu nie ma wody.-Co teraz?-pytała Katara.
-Patrz!-Azula podeszła do jakiegoś stolika nocnego.
Znajdowały się w sypialni pary królewskiej.
-To diadem mojej mamy-powiedziała biorąc do ręki błyszczący przedmiot.-Już dawno go nie nosi. Możemy go skruszyć,a potem powiemy jej o twoich umiejętnościach!-triumfowała.
-No nie wiem...-wahała się Katara.
Nie chciała niszczyć cudzej własności. Niestety,zła księżniczka nalegała tak długo,że dziewczynka jej uległa. Już miała wykonać polecenie przyrodniej siostry,ale zauważyła, że jest pewien problem.
Azula rozejrzała się po pokoju.Podeszła do drewnianej szafki i otwierała szuflady.
Najwyraźniej czegoś szukała.
-Jest!-zawołała trzymając w ręku jakąś butelkę-To wino! Możesz je tkać?-otworzyła.
Katara spojrzała niepewnie na ukazany przedmiot.
Na stoliku nocnym,gdzie leżał rozbity diadem,były niebieskie odciski palców.
-Mamo,co się stało z twoim...
Katara spojrzała niepewnie na ukazany przedmiot.
Katara stanęła w pozycji do uprawiania magii wody. Już miała zaczerpnąć napój,ale Azula jej przeszkodziła.
-Stój!-wzięła szklaną butelkę i trochę się z niej napiła.
-Azula!-powiedziała przez zęby.
-No dobra,dobra-przewróciła oczami.
-Stój!-wzięła szklaną butelkę i trochę się z niej napiła.
-Azula!-powiedziała przez zęby.
-No dobra,dobra-przewróciła oczami.
Brunetka rozkroczyła się,zaczerpnęła wodę i za piwszym razem udało jej się zamrozić i skruszyć przedmiot.
-Taaak!-powiedziała Azula. Z jej ust pachniało alkoholem.
-Chodźmy powiedzieć twojej mamie!
Azula nie ,ogła do tego dopuścić.
Oparła się o szafkę i złapała się za brzuch.
-Oj jak booooli!
-Co ci się stało?-zapytała zaniepokojona Katara.
-To...auuu...To hyba przez to wino...Biegnij do taty,a potem do mamy!
-Do...do taty?
-Aaaauuuu!-zawyła.
-Dobra już lecę!-zawołała spanikowania i pobiegła po pomoc.
Azula uśmiechnęła się złośliwie.
Wyjęła z kieszeni mały pojemniczek z jakimś płynem.
Zdjęła nakrętkę i zamoczyła w nim dwa palce.
Schowała fiolkę do kieszeni i dodtknęła stolika nicnego,na którym leżał poczaskany diadem.
Jej palce odcisnęły się prawie na całej szafce.
Szybko uciekła z komnaty do łazienki,która była za rogiem,by umyć ręce.
Gdy odkręcała wodę,usłyszała,że do pokoju wszedł Ozai.
-Co się tu...-urwał,bo zobaczył biżuterię w kawałkach.-Dałem to Ursie na zaręczyny!-krzyknął.
Azula zadowolona wbiegła do pokoju.
-Tato bolał mnie brzuch,ale już wszystko...A co tu się stało?-zapytała niewinnie.
-Kto-to-zrobił?!-wymamrotał przez zęby.
-Nie wiem tato-zatrzepotała rzęsami.
Do komnaty wkroczyła Ursa.
-Azu...Na Agni!-zawołała.-Mój diadem!
-Właśnie! Ktoś go zbił-mężczyzna znacząco spojrzał na Azulę.
-Ja nie miałam z tym nic wspólnego!
Jeszcze przez chwilę kłóciła się z ojcem.
Ursa w tym samym czasie podeszła do stolika.
Coś ją zainteresowało.
-Zuuuuukooo!-krzyknęła. Nastała cisza.-Chodź tu natychmiast!
Chłopiec był niedaleko,więc szybko przybiegł do mamy.
-Tak?
-Nie umyłeś rąk...-powiedziała ściszonym głosem,nawet się nie odwracając w stronę syna.
Zawstydzony Zuko schował ręce za siebie.
-Pozwól...-pokazała mu ręką w swoją stronę.
Wszyscy (oprócz dorosłej kobiety) byli wpatrzeni w chłopca. Szedł powoli.
Bardzo obawiał się, bo ton matki był straszny..
-Coś się stało?-zapytał niepewnie.
-Pokaż ręce-powiedziała,-No już!
Chłopak powoli wyciągnął ręce przed siebie. Robił to tak wolno,że zniecierpliwiona kobieta złapała go za nadgarstki i siłą przyciągnęła do siebie.
-Są niebieskie...-powiedziała.-Spójrz na tą szafkę...-Taaak!-powiedziała Azula. Z jej ust pachniało alkoholem.
-Chodźmy powiedzieć twojej mamie!
Azula nie ,ogła do tego dopuścić.
Oparła się o szafkę i złapała się za brzuch.
-Oj jak booooli!
-Co ci się stało?-zapytała zaniepokojona Katara.
-To...auuu...To hyba przez to wino...Biegnij do taty,a potem do mamy!
-Do...do taty?
-Aaaauuuu!-zawyła.
-Dobra już lecę!-zawołała spanikowania i pobiegła po pomoc.
Azula uśmiechnęła się złośliwie.
Wyjęła z kieszeni mały pojemniczek z jakimś płynem.
Zdjęła nakrętkę i zamoczyła w nim dwa palce.
Schowała fiolkę do kieszeni i dodtknęła stolika nicnego,na którym leżał poczaskany diadem.
Jej palce odcisnęły się prawie na całej szafce.
Szybko uciekła z komnaty do łazienki,która była za rogiem,by umyć ręce.
Gdy odkręcała wodę,usłyszała,że do pokoju wszedł Ozai.
-Co się tu...-urwał,bo zobaczył biżuterię w kawałkach.-Dałem to Ursie na zaręczyny!-krzyknął.
Azula zadowolona wbiegła do pokoju.
-Tato bolał mnie brzuch,ale już wszystko...A co tu się stało?-zapytała niewinnie.
-Kto-to-zrobił?!-wymamrotał przez zęby.
-Nie wiem tato-zatrzepotała rzęsami.
Do komnaty wkroczyła Ursa.
-Azu...Na Agni!-zawołała.-Mój diadem!
-Właśnie! Ktoś go zbił-mężczyzna znacząco spojrzał na Azulę.
-Ja nie miałam z tym nic wspólnego!
Jeszcze przez chwilę kłóciła się z ojcem.
Ursa w tym samym czasie podeszła do stolika.
Coś ją zainteresowało.
-Zuuuuukooo!-krzyknęła. Nastała cisza.-Chodź tu natychmiast!
Chłopiec był niedaleko,więc szybko przybiegł do mamy.
-Tak?
-Nie umyłeś rąk...-powiedziała ściszonym głosem,nawet się nie odwracając w stronę syna.
Zawstydzony Zuko schował ręce za siebie.
-Pozwól...-pokazała mu ręką w swoją stronę.
Wszyscy (oprócz dorosłej kobiety) byli wpatrzeni w chłopca. Szedł powoli.
Bardzo obawiał się, bo ton matki był straszny..
-Coś się stało?-zapytał niepewnie.
-Pokaż ręce-powiedziała,-No już!
Chłopak powoli wyciągnął ręce przed siebie. Robił to tak wolno,że zniecierpliwiona kobieta złapała go za nadgarstki i siłą przyciągnęła do siebie.
Na stoliku nocnym,gdzie leżał rozbity diadem,były niebieskie odciski palców.
-Mamo,co się stało z twoim...
-Ani słowa więcej-krzyknęła.-Wyobraź sobie,że dostałam go w prezencie od twojego ojca na zaręczyny! Nie nosiłam go,by był mi już za mały,ale miałam pamiątkę!
-Ale to nie ja!-przekrzykiwał.
-Do pokoju! Nie wychodź dopóki ci nie pozwolę!
Obrażony chłopiec tupnął nogą,poszedł do łazienki,by umyć ręce i pobiegł do swojego pokoju.
Zadowolona Azula też udała się do swojej komnaty i rodzice zostali sami.
-Kupię ci nowy...-mężczyzna pocałował zdenerwowaną żonę.
Głośno westchnęła i przytuliła się do męża. Nikt nie wiedział,że Katara chowała się za kotarą przy wejściu. Tak wystraszyła się krzyków,że bała się ruszyć z miejsca. Gdy oboje wyszli, uciekła do pokoju Zuko.
- Mogę wejść?
Nic nie zrozumiała , bo Zuko chował głowę w poduszkach
- Zuko, nie zrobiłeś tego, prawda? - zapytała łagodnie, kładąc mu rękę na ramieniu.
Wreszcie wstał i usiadł obok niej.
Po chwili milczenia powiedział
-Nie. To nie ja.
- To kto?
-Azula. To na pewno ona.
- N...Nie rozumiem. Dlaczego miała by to robić?
-Ona taka jest. Szantażuje mnie,wyśmiewa,upokarza...wykorzystuje...
- Naprawdę?
Wstała i zaczęła krzyczeć
-Dlaczego mi nie powiedziałeś! Jeszcze trochę czasu, a bym się z nią zaprzyjaźniła!
Po chwili się uspokaja.
- Przepraszam.
Podeszła do niego i pocałowała w policzek.
-Za co to?-zapytał czerwony jak burak.
-Ty głuptasie!-zachichotała.
Był lekko zmieszany,ale chciał tego nie okazywać,więc po prostu zmienił temat.
-Świetnie! Jestem uziemiony!
-Wiem. Azula nie postąpiła słusznie...-odwróciła się w drugą stronę.
-Kataro-dosunął się do niej.-Ty coś wiesz!
Jej serce zaczęło bić mocno i prędko. Bała się. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Milczała dłuższą chwilę. Zuko trochę się niecierpliwił. Zaczął machać ręką przed jej twarzą.
- Um...Tak?
- Wiesz coś czego nie wiem. - złapał ja za nadgarstki.
- Dziewczyno! Powiedz! Ja nie chcę spędzić reszty życia w tym pokoju!
Zawahała się. Do jej oczu napłynęły łzy. Spojrzała na chłopca i szybko wybiegła z pokoju.
-Ale to nie ja!-przekrzykiwał.
-Do pokoju! Nie wychodź dopóki ci nie pozwolę!
Obrażony chłopiec tupnął nogą,poszedł do łazienki,by umyć ręce i pobiegł do swojego pokoju.
Zadowolona Azula też udała się do swojej komnaty i rodzice zostali sami.
-Kupię ci nowy...-mężczyzna pocałował zdenerwowaną żonę.
Głośno westchnęła i przytuliła się do męża. Nikt nie wiedział,że Katara chowała się za kotarą przy wejściu. Tak wystraszyła się krzyków,że bała się ruszyć z miejsca. Gdy oboje wyszli, uciekła do pokoju Zuko.
- Mogę wejść?
Nic nie zrozumiała , bo Zuko chował głowę w poduszkach
- Zuko, nie zrobiłeś tego, prawda? - zapytała łagodnie, kładąc mu rękę na ramieniu.
Wreszcie wstał i usiadł obok niej.
Po chwili milczenia powiedział
-Nie. To nie ja.
- To kto?
-Azula. To na pewno ona.
- N...Nie rozumiem. Dlaczego miała by to robić?
-Ona taka jest. Szantażuje mnie,wyśmiewa,upokarza...wykorzystuje...
- Naprawdę?
Wstała i zaczęła krzyczeć
-Dlaczego mi nie powiedziałeś! Jeszcze trochę czasu, a bym się z nią zaprzyjaźniła!
Po chwili się uspokaja.
- Przepraszam.
Podeszła do niego i pocałowała w policzek.
-Za co to?-zapytał czerwony jak burak.
-Ty głuptasie!-zachichotała.
Był lekko zmieszany,ale chciał tego nie okazywać,więc po prostu zmienił temat.
-Świetnie! Jestem uziemiony!
-Wiem. Azula nie postąpiła słusznie...-odwróciła się w drugą stronę.
-Kataro-dosunął się do niej.-Ty coś wiesz!
Jej serce zaczęło bić mocno i prędko. Bała się. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Milczała dłuższą chwilę. Zuko trochę się niecierpliwił. Zaczął machać ręką przed jej twarzą.
- Um...Tak?
- Wiesz coś czego nie wiem. - złapał ja za nadgarstki.
- Dziewczyno! Powiedz! Ja nie chcę spędzić reszty życia w tym pokoju!
Zawahała się. Do jej oczu napłynęły łzy. Spojrzała na chłopca i szybko wybiegła z pokoju.