piątek, 13 lutego 2015

Księga IV Z przeszłości,czyli co było wcześniej Rozdział 2 | Pierwsza zbrodnia księżniczki ognia z plemienia wody |

Księga IV

Z przeszłości,czyli co było wcześniej

Rozdział 2

Pierwsza zbrodnia księżniczki ognia z plemienia wody

Po rodzinnym śniadaniu. Wszyscy udali się do swoich komnat. Katara razem z Ursą szukały idealnej sukienki na taką okazję.
Kobieta z tej okazji kazała sprowadzić najlepszych krawców z kraju.
Teraz ponownie czesała Katarę.
-Masz prześliczne włoski-uśmiechała się.
-Dziękuję. Mój brat mówił,że mam zawijasy-zachichotała uroczo.
-Miałaś dowcipnego brata-zauważyła Ursa.
-Był denerwujący,ale bardzo go kochałam...-mówiła głosem zbliżonym do płaczu.
-Heej-powiedziała kobieta kucając przez dziewczynką.-Kto tu płacze? Dziś jest dzień twojej koronacji. Powinnaś się cieszyć!
-...Ale ja chcę do brata i do tatusia...-zaszlochała.
-Kochanie...-usiłowała ją objąć.
-Nie mów tak do mnie!-krzyknęła znienacka-Nie kocham cię! Nie jesteś moją mamą!
Tupnęła nogą i uciekła z komnaty.
"Co się dzieje z tym dzieckiem?"Mówiła sama do siebie Ursa.
Katara siedziała w swojej sypialni,na łóżku z kolanami podciągniętymi pod brodę.
-Czemu płaczesz?-usłyszała chłopięcy głos.
-Ja chcę do domu...-zapłakała.
-Uspokój się...-powiedział siadając koło niej.
-Zuko...-szepnęła z płaczem.
Spojrzał na nią pytająco.
Nagle zawyła i powiedziała:
-Ja chcę do mojej mamy!!!
Chciała powiedzieć coś jeszcze,ale coś jej w tym przeszkodziło.
Zuko pociągnął ją do siebie i mocno przytulił.
-Chcę ci powiedzieć coś...-wyszeptał-...czego nie mówią chłopcy w moim wieku...
-Co takiego?-pociągnęła nosem.
Chłopiec otworzył usta,by coś powiedzieć,ale z powrotem je zamknął. Po chwili jednak odważył się powiedzieć.
-Kataro...-jej oddech znacznie przyśpieszył.-...Kocham cię...
-Słucham?-powiedziała nie dowierzając w to,co właśnie usłyszała.
-Ja też cię kocham-powiedziała po chwili.
-To co z tym zrobimy...?-zapytał nie mniej oszołomiony.
-Gdy mój tata mówił coś takiego mamie,too... zwykle się całowali...
-Jesteśmy za mali-stwierdził.
-Coś da się zrobić...-wyszeptała.
Położyła rączki na ramionach chłopca i delikatnie,ale dość długo pocałowała go w policzek.
Obydwoje zrobili się bardzo czerwoni.
Zuko chrząknął, coś jęknął i oświadczył,że musi przygotować się do koronacji i sobie poszedł.
Katara cały czas siedziała na łóżku z wypiekami na twarzy. 
Jego komnata była niedaleko, jednak zdążyła go zauważyć pewna osoba.
-Zuko, co ty tu jeszcze robisz!? Idź się przygotować.- powiedziała Ursa
-Czekaj momencik...Dlaczego jesteś taki czerwony jak marchwioburak!(bardziej czerwony od buraka) Co się stało?
-Nie mogę ci powiedzieć.- powiedział niepewnie
-Zuko to dla twojego dobra. Powiedz mi prawdę.- kobieta ciągle nalegała.
-Nooooo... Katara mnie pocałowała!- i już go nie było. Pobiegł jak najszybciej do swojej komnaty i zatrzasnął drzwi.
Ursa tylko wytrzeszczyła oczy ze zdumienia.
-Że niby on i .... Nie to niemożliwe. A może jednak..?-mówiła sama do siebie
-Muszę to wyjaśnić!-powiedziała i natychmiast udała się do komnaty Katary.
Sześcioletnia brunetka nadal siedziała na łóżku.
Patrzyła na rodzinny obraz Władcy Ognia,który wisiał na ścianie.
Dlaczego Zuko wyznał jej miłość? Co z tym zrobią? Co teraz będzie?
Niestety młody wiek nie pozwalał jej rozwiązać tych spraw.
W pewnej chwili do pokoju weszła Ursa.
-Kataro...? Mogę wejść?
-Jasne...-powiedziała.-Przepraszam za to,co powiedziałam- dodała patrząc kobiecie w oczy.
-Nic się nie stało- uśmiechnęła się.-Ale mam do ciebie pewną sprawę...
Katarze moc o zabiło serduszko.
-Tak?
-Zuko twierdzi... powiedział mi,że...że go pocałowałaś...-wybełkotała.
-Naprawdę tak powiedział...?-szybko odwróciła się w drugą stronę.
-Kataro-lekko zacisnęła jej dłoń.-To prawda?
Dziewczynka nie wytrzymała.
-Prawda! Pocałowałam,ale powiedział,że mnie kocha!-powiedziała doniośle i szybko ukryła twarz w dłoniach.
Kobieta nie wiedziała co powiedzieć. Zamurowało ją na mur, beton. Wiedziała że z dziewczynki nic nie wyciągnie więc postanowiła pójść do syna. W końcu on też brał w tym udział.
Chłopiec leżał twarzą w poduszkach, jakby chciał ukryć w nich swoją czerwoną twarz.
-Zuko, mogę wejść- powiedziała delikatnie Ursa. Zuko tylko coś wybełkotał z poduszek więc postanowiła wejść
-Rozmawiałam z Katarą...o tym...Powiedziała mi że powiedziałeś jej...
- I co z tego! Mogę.
- Nie Zuko! Nie możesz!- kobieta spojrzała na zegar
- Porozmawiamy o tym później, teraz przygotuj się na uroczystość. Zostało piętnaście minut.


Nareszcie nastała ta uroczysta chwila.
Wszyscy zebrali się na pałacowym dziedzińcu.
Zjawił się też Władca Ognia Ozai.
Patrząc na Katarę starał się uśmiechnąć,ale nie bardzo mu to wychodziło.
Dziewczynka czuła,że nie powinna mu ufać...
-Zebraliśmy się tutaj,aby świętować dzień koronacji Katary,córki Ursy i Ozaia!-powiedział wysoki mężczyzna.
Katara stała koło "rodziców", trzymając kobietę za rękę.
Zuko teraz nie odważył się spojrzeć w oczy żadnej z nich.
Katarę trochę to smuciło.
-...A teraz niech Katara ukucnie...
Dziewczyna była lekko zirytowana.
Wiedziała,co ma robić.Przecież ćwiczyła to z Ursą całe piętnaście minut!Posłusznie kucnęła. Mężczyzna stanął za nią z czymś złotym.Wszyscy umilkli. Zapiął na jej szyi czerwono-złoty naszyjnik z inicjałami K,F i P (KataraFirePrincess) Ludzie zaczęli bić brawo. Wszyscy oprócz Azuli. Katara, mimo że wiedziała,że nie należy do tej nacji,to czuła się bardzo szczęśliwa. Nagle usłyszeli krzyki kobiet. Pojedynczy ludzie padali na ziemię. Wystraszona Katara natychmiast wycofała się w ramiona Ursy.
-Zabierz dzieci!-zawołał Ozai.
Kobieta posłusznie zaczęła z nimi biec do pałacu.
-Boję się-wykrzyknęli Zuko i Katara.
-Nie macie czego-próbowała ich uspokoić Azula.
-Tata na pewno się z nimi rozprawi!!!-dodała
-Nic już nie mów, moja panno!
Ozai bardzo wysoko podskoczył. Wszyscy ludzie z Narodu Ognia odsunęli się na boki,bo wiedzieli co to znaczy. Nagle uderzył w pustą przestrzeń ogromną kulą ognia. Kilkanaścioro ludzi padło na ziemię. Mieli niebieskie stroje z białym futrem.
-Co się dzieje?!-pytała Katara Ursę,która razem z dziećmi skryła się w małym pomieszczeniu bez okien.
W tym samym czasie na dziedzińcu rozpętała się prawdziwa bitwa. Było wiele płomieni,które co minutę powalały około 5 osób.
-Oddawaj moją córkę!!!-wrzeszczał jeden z mężczyzn, pojedynkując się z Ozaiem.
-To moja córka!-przekrzykiwał go.
Obaj prowadzili zaciętą walkę.
Mężczyzna osłaniał się mieczem.
Nagle dotarli do nich jego sojusznicy.
Razem zaatakowali Władcę.
Ich przywódca w tym czasie zdołał wbiec do pałacu,zostawiając za sobą śmiertelną walkę.
-Chcę stąd wyjść!-wołał Zuko.
Czuł się bardzo ważny,bo był w tej chwili jedynym mężczyzną w swoim gronie.
-Ani mi się wasz!-mówiła Ursa.
-Jestem już mężczyzną i powinienem walczyć!
Azula tylko się z niego śmiała,,ale ten groził jej sztyletem,którego miał w kieszeni.
Do głowy kobiety, którą mocno tuliła Katara, wpadł niezły pomysł.
-Nie możesz iść. Jesteśmy słabe i nie poradzimy sobie bez ciebie!-uśmiechnęła się.
Azula nie mogła wytrzymać ze śmiechu.
Ursa groźnie nią spojrzała i ta natychmiast przestała.
Teraz Zuko pękał z dumy. Mówił,że skoro nalegają,to zostanie,by w razie potrzeby je bronić.
Nagle do pokoju wpadł jakiś mężczyzna.
Zuko coś mruknął pod nosem i stanął w pozycji gotowej do walki.
-Tata!-zawołała dziewczynka i podbiegła do tego człowieka.
-Kataro!-odpowiedział podnosząc ją do góry,po czym mocno ją przytulił.-Nic ci nie jest?
-Kocham cię tato...-dostał w odpowiedzi.
-Weź ją sobie-powiedziała Azula bez przekonania.
Zuko groźnie na nią spojrzał.
-Odwal się od mojej dziewczyny!
W pokoju zapanowała cisza.
Wszyscy patrzyli zdziwieni.
Hakoda spojrzał na Ursę.
Kobieta zacisnęła pięści. Widziała, że Katara jest z nim szczęśliwa. W końcu powiedziała:
Zostaw naszą córkę w spokoju!- zawołała Ursa
- Nigdy! To moja córka!
Niespodziewane Ursa zabiera Zuko jego sztylet i zaczęła z nim walczyć.
Hakoda wziął zamach. Dzieci wiedziały co to oznacza, cios ostateczny.
Nagle wydarzyło się coś , czego nikt się nie spodziewał. Ursa użyła magii ognia. Dzieciom aż szczęki opadły.
Jednak kobieta celowała jednak pod nogi napastnika. Nie chciała skrzywdzić kogoś bliskiego Katarze.
Dziewczynka widziała że Ursa nie chce skrzywdzić jej taty, jednak strasznie się o niego bała.
-Dość, przestańcie!
Nikt jednak jej nie słuchał. Wykonała kilka ruchów rękami i sprawiła że woda z dzbanka stojącego na stoliku trafiła w Ursę. Teraz dosłownie wszystkim opadły szczęki. Nagle ni stąd ni zowąd w drzwiach stanęło kilku żołnierz narodu ognia.
- Panowie odprowadźcie go na statek. - powiedziała do nich Ursa.
Katara nic nie protestowała. Nie wiedziała co się właśnie stało. Może już nigdy nie wrócić do domu..
.


Nazajutrz było już po wszystkim. Katara bardzo wcześnie się obudziła. Było około szóstej. Nie mogła zapomnieć o tacie i o tym,co wczoraj zarobiła z wodą. Przysiadła na łóżku. Nagle do pokoju weszła dobrze znana jej osoba.
- Mogę wejść?
- Jasne.
- Wiesz... to co wczoraj robiłaś... było...
- Weź przestań, Zuko! A to że twoja mama uprawiała magię ognia nie było dziwne!?
-Było, ale generał twierdził,że zabił ostatniego maga wody...
Dziewczynka zacisnęła pięści.
-On zabił moją mamę...To ja jestem ostatnim magiem wody...
-Zabili twoją...twoją mamę?-Zuko był w szoku.
Nie potrafił znaleźć dla niej pocieszenia.
Po prostu ją objął.
-Dlaczego tak robisz?-spytała.
-Przeszkadza ci?-pytał.
-Mi nie,ale twoja mama...
-Nie przejmuj się nią...-mocno ją przytulił.
Tym razem dziewczynka pogładziła go po włosach.
Jeszcze nigdy żaden chłopiec (po za jej bratem) jej nie kochał.
Od dotyku Zuko, buchało przyjemne ciepło.
-Kataro, przyniosłem ci...A co tu się dzieje?!

Natychmiast oderwali się od siebie.
- Zuko, wytłumacz mi to w tej chwili!
- Mamo ja ją tylko pocieszam.
- Jesteście są młodzi! Do pokoju!
- Ale mamo , ja jestem już mężczyzną!

- Skoro tak , powiem tacie żeby cię wysłał na front.
Zuko posłusznie poszedł do swojej komnaty.

-Dlaczego nie traktujesz Zuko jak brata?-zapytała Ursa siadając na łóżku Katary.
-Ja już mam brata-odparła bez przekonania.
-Wiem,ale teraz go nie ma.
-Ale on żyje! Ma na imię Sokka jest mężczyzną i jest mądry!
-Dobrze,ale dlaczego Zuko cię przytulał?

-...pierwszy raz w życiu jakiś chłopiec mnie kocha...
-Nie jesteś za młoda na takie tematy?
-Nie jest...-o drzwi satała oparta Azula.
-Azulo,wyjdź!-poleciła Ursa.
-Mogę sama porozmawiać z siostrą?

Mama chwilę się zawahała,ale po chwili już jej nie było.
-A więc, podoba ci się Zuko?-zagadnęła.

-Zazdrościsz?-powiedziała ze złością.
-To nie mogę się zapytać?
Katara nie odpowiedziała.
Wiedziała,że nie może jej ufać.
-Czego chcesz?-zapytała niepewnie brunetka.
-Jest w tobie coś,czego nie ma w małym Zuzu-powiedziała księżniczka.
-To znaczy?
-Jesteś odważna,potrafisz być złośliwa-tu znacząco na nią spojrzała-...i jesteś magiem wody...

Katara głośno przełknęła ślinę.
- I co z tego?
- Cóż, mam dla ciebie małą propozycje.
- Co takiego?

-Znam taki pewien ruch...-zaczęła.
-Ale ja nie umiem tkać...-posmutniała Katara.
Azuka miała wszystko przemyślane.
Nie miała "bardzo" złych zamiarów.
Ale jej plan i tak był podły...
-Mamy taką jedną bibliotekę...
-Tak...?-zaciekawiła się brunetka.
-Katakumby Smoczej Kości. Mamy dam pełno zwojów o różnych rodzajach magii. Jeden zapamiętałam.
-Naprawdę?!-ucieszyła się Katara.
-Tak,ale nie wiem czy działa. Nie jestem przecież magiem wody.
-Może mi pokażesz? Spróję go powtórzyć...-powiedziała stawiając na podłodze wielki wazon,w którym była woda.
-Dobrze-na ustach księżniczki pojawił się chytry uśmieszek. Katara go nie zauważyła.
13:33
-Celem tego ruchu jest skruszenie przedmiotu. Na przykład...-rozejrzała się pokoju.-O! Na przykład ta spinka!
Podeszła do komody,na której leżała złota spinka.
-Przenosimy ciężar ciała w takich pozycjach...-Azula pokazała brunetce.
Gdy skończyła,poprosiła ją,by ona zrobiła to samo.
Katara posłusznie stanęła w pozycji do uprawiania magii.
Nabrała wody z naczynia i... tuż przy ozdobie na włosy się rozchlapała.
-Co jest?!-mówiła sama do siebie dziewczynka. Azula bacznie jej się przyglądała.-Dobra Kataro,skup się: Przenosisz ciężar ciała w takich pozycjach...Tak! Właśnie...!
Zamroziła spinkę. Wykręciła ręce w przeciwną stronę i skruszyła ją.
Azula znowu chytrze się uśmiechnęła.
-Mam pomysł na super zabawę z magią wody!-powiedziała.
-Mów szybko!-mówiła podniecona Katara.
Księżniczka złapała brunetkę i razem wybiegły na korytarz.


***
Zuko chciał znaleźć Katarę. Miał jej coś ważnego do powiedzenia.
Usłyszał kroki. Zza kolumny zobaczył dwie dziewczynki. Katarę i Azulę.
- Co ona robi z tą debilką?

-Katara!
-O! Zuzu! - zawołała swoim głosikiem jego siostra

-Czego?-zapytał.
-Chcemy z Katarą namalować na jakimś pustym zwoju techniki do magii wody. Idziesz z nami?
-Jeszcze się ubrudzę...
-I w tym cała zabawa!-zawołała Azula.- Peeewnie.-powiedział ironicznie
Katara uśmiechnęła się do chłopca i złapała go za rękę. Oblał go rumieniec,ale dziewczyny nic nie powiedziały. W końcu razem pobiegli w stronę biblioteki pałacowej (nie w katakumbach).
Po drodze wpadli na Ursę.

-Co wy wyrabiacie? Na Agni , do czego wam farba!? Zuko...?
-Chcemy namalować zwój o magii wody-powiedział bez przekonania.
Kobieta uśmiechnęła się od ucha do ucha.
Była szczęśliwa widząc,że jej dzieci razem świetnie się bawią.
Poczochrała syna,pocałowała córki w policzek i życzyła im dobrej zabawy.
Nie tracąc czasu pobiegli do biblioteki.
Azula przez całą drogę ocierała policzek.


W końcu dotarli do celu.
Zuko miał już zamoczyć pędzel w ciemnej farbie,ale jego (prawdziwa) siostra złapała go za rękę.

-Co znowu?!
-O nie Zuzu! Nie ma tak łatwo-puściła jego rękę.-Malujemy palcami. Widzisz?
Zamoczyła palec w kolorowej mazi i zrobiła na papierze człowieka. 
Słowem:  cztery kreski i kółko.
-Przestań Zuko!-zaśmiała się Katara.-Myślałam,że chłopcy lubią się brudzić. Mój brat ciągle to robił!
Zuko oczywiście nie chciał być gorszy od jakiegoś "brata",więc szybko nałożył farbę na palec i zaczął malować.
Na twarzy Azuli znowu zagościł złośliwy uśmiech. Dopilnowała,by chłopiec miał inną farbę niż dziewczyny.
Wkrótce zabawa się rozkręciła i nawet Zuko nie miał problemów. Azula i Katara malowały czarną farbą ludzi. Księżniczka stwierdziła,że jej brat nie umie tak pięknie malować jak one,więc dała mu niebieską farbę,by malował wodę. Po trzydziestu minutach zabawy wszystko posprzątali. Oczywiście ich ręce były usmarowane kolorową mazią. Był tak ładny,że Katara zdecydowała,że pokaże go Ursie. Wszyscy się zgodzili.Cała trójka chciała iść pokazać mamie,ale Azula zabroniła bratu. Powiedziała,że chcą przy okazji porozmawiać z nią o babskich sprawach. Na samą myśl chłopca aż zemdliło i jam najszybciej udał się długim korytarzem do swojej komnaty.
Katara zaczęła iść do sali tronowej,gdzie powinna być ursa,ale Azula pociągnęła ją w przeciwną stronę.
-Co ty robisz?-pytała Katara.
Czarnowłosa dziewczyna położyła palec na buzi i razem pobiegły do wskazanego przez nią miejsca.
-Zuko!-zawołała Ursa,gdy minęli się przy komnacie jej syna.-Twoje ręce! Idź natychmiast zmyć tą niebieską farbę!
Chłopak posłusznie podreptał do łazienki.

***
Ja
-Co teraz?-pytała Katara.
-Patrz!-Azula podeszła do jakiegoś stolika nocnego.
Znajdowały się w sypialni pary królewskiej.
-To diadem mojej mamy-powiedziała biorąc do ręki błyszczący przedmiot.-Już dawno go nie nosi. Możemy go skruszyć,a potem powiemy jej o twoich umiejętnościach!-triumfowała.
-No nie wiem...-wahała się Katara.
Nie chciała niszczyć cudzej własności. 
Niestety,zła księżniczka nalegała tak długo,że dziewczynka jej uległa. Już miała wykonać polecenie przyrodniej siostry,ale zauważyła, że jest pewien problem.
-Tu nie ma wody.
Azula rozejrzała się po pokoju.Podeszła do drewnianej szafki i otwierała szuflady.
Najwyraźniej czegoś szukała.
-Jest!-zawołała trzymając w ręku jakąś butelkę-To wino! Możesz je tkać?-otworzyła.
Katara spojrzała niepewnie na ukazany przedmiot.
Katara stanęła w pozycji do uprawiania magii wody. Już miała zaczerpnąć napój,ale Azula jej przeszkodziła.
-Stój!-wzięła szklaną butelkę i trochę się z niej napiła.
-Azula!-powiedziała przez zęby.
-No dobra,dobra-przewróciła oczami.
Brunetka rozkroczyła się,zaczerpnęła wodę i za piwszym razem udało jej się zamrozić i skruszyć przedmiot.
-Taaak!-powiedziała Azula. Z jej ust pachniało alkoholem.
-Chodźmy powiedzieć twojej mamie!
Azula nie ,ogła do tego dopuścić.
Oparła się o szafkę i złapała się za brzuch.
-Oj jak booooli!
-Co ci się stało?-zapytała zaniepokojona Katara.
-To...auuu...To hyba przez to wino...Biegnij do taty,a potem do mamy!
-Do...do taty?
-Aaaauuuu!-zawyła.
-Dobra już lecę!-zawołała spanikowania i pobiegła po pomoc.
Azula uśmiechnęła się złośliwie.
Wyjęła z kieszeni mały pojemniczek z jakimś płynem.
Zdjęła nakrętkę i zamoczyła w nim dwa palce.
Schowała fiolkę do kieszeni i dodtknęła stolika nicnego,na którym leżał poczaskany diadem.
Jej palce odcisnęły się prawie na całej szafce.
Szybko uciekła z komnaty do łazienki,która była za rogiem,by umyć ręce.
Gdy odkręcała wodę,usłyszała,że do pokoju wszedł Ozai.
-Co się tu...-urwał,bo zobaczył biżuterię w kawałkach.-Dałem to Ursie na zaręczyny!-krzyknął.
Azula zadowolona wbiegła do pokoju.
-Tato bolał mnie brzuch,ale już wszystko...A co tu się stało?-zapytała niewinnie.
-Kto-to-zrobił?!-wymamrotał przez zęby.
-Nie wiem tato-zatrzepotała rzęsami.
Do komnaty wkroczyła Ursa.
-Azu...Na Agni!-zawołała.-Mój diadem!
-Właśnie! Ktoś go zbił-mężczyzna znacząco spojrzał na Azulę.
-Ja nie miałam z tym nic wspólnego!
Jeszcze przez chwilę kłóciła się z ojcem.
Ursa w tym samym czasie podeszła do stolika.
Coś ją zainteresowało.
-Zuuuuukooo!-krzyknęła. Nastała cisza.-Chodź tu natychmiast!
Chłopiec był niedaleko,więc szybko przybiegł do mamy.
-Tak?
-Nie umyłeś rąk...-powiedziała ściszonym głosem,nawet się nie odwracając w stronę syna.
Zawstydzony Zuko schował ręce za siebie.
-Pozwól...-pokazała mu ręką w swoją stronę.
Wszyscy (oprócz dorosłej kobiety) byli wpatrzeni w chłopca. Szedł powoli.
Bardzo obawiał się, bo ton matki był straszny..
-Coś się stało?-zapytał niepewnie.
-Pokaż ręce-powiedziała,-No już!
Chłopak powoli wyciągnął ręce przed siebie. Robił to tak wolno,że zniecierpliwiona kobieta złapała go za nadgarstki i siłą przyciągnęła do siebie.
-Są niebieskie...-powiedziała.-Spójrz na tą szafkę...
Na stoliku nocnym,gdzie leżał rozbity diadem,były niebieskie odciski palców.
-Mamo,co się stało z twoim...

-Ani słowa więcej-krzyknęła.-Wyobraź sobie,że dostałam go w prezencie od twojego ojca na zaręczyny! Nie nosiłam go,by był mi już za mały,ale miałam pamiątkę!
-Ale to nie ja!-przekrzykiwał.
-Do pokoju! Nie wychodź dopóki ci nie pozwolę!
Obrażony chłopiec tupnął nogą,poszedł do łazienki,by umyć ręce i pobiegł do swojego pokoju.
Zadowolona Azula też udała się do swojej komnaty i rodzice zostali sami.
-Kupię ci nowy...-mężczyzna pocałował zdenerwowaną żonę.

Głośno westchnęła i przytuliła się do męża. Nikt nie wiedział,że Katara chowała się za kotarą przy wejściu. Tak wystraszyła się krzyków,że bała się ruszyć z miejsca. Gdy oboje wyszli, uciekła do pokoju Zuko.
- Mogę wejść?
Nic nie zrozumiała , bo Zuko chował głowę w poduszkach
- Zuko, nie zrobiłeś tego, prawda? - zapytała łagodnie, kładąc mu rękę na ramieniu.

Wreszcie wstał i usiadł obok niej.
Po chwili milczenia powiedział
-Nie. To nie ja.
- To kto?
-Azula. To na pewno ona.
- N...Nie rozumiem. Dlaczego miała by to robić?

-Ona taka jest. Szantażuje mnie,wyśmiewa,upokarza...wykorzystuje...
- Naprawdę?
Wstała i zaczęła krzyczeć
-Dlaczego mi nie powiedziałeś! Jeszcze trochę czasu, a bym się z nią zaprzyjaźniła!
Po chwili się uspokaja.
- Przepraszam.
Podeszła do niego i pocałowała w policzek.

-Za co to?-zapytał czerwony jak burak.
-Ty głuptasie!-zachichotała.
Był lekko zmieszany,ale chciał tego nie okazywać,więc po prostu zmienił temat.
-Świetnie! Jestem uziemiony!
-Wiem. Azula nie postąpiła słusznie...-odwróciła się w drugą stronę.
-Kataro-dosunął się do niej.-Ty coś wiesz!
Jej serce zaczęło bić mocno i prędko. Bała się. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. 
Milczała dłuższą chwilę. Zuko trochę się niecierpliwił. Zaczął machać ręką przed jej twarzą.
- Um...Tak?
- Wiesz coś czego nie wiem. - złapał ja za nadgarstki.
- Dziewczyno! Powiedz! Ja nie chcę spędzić reszty życia w tym pokoju!
Zawahała się. Do jej oczu napłynęły łzy. Spojrzała na chłopca i szybko wybiegła z pokoju.




                                                                      







wtorek, 10 lutego 2015

Księga IV Z przeszłości, czyli co było wcześniej | Rozdział 1 Na terytorium wroga |

Księga IV

Z przeszłości, czyli co było wcześniej

Rozdział 1


Na terytorium wroga


"...Nagle podskoczyła i z wielkim zadowoleniem wykrzyknęła:
-Nareszcie będę miała siostrę!..."



-Powiedz mi...-mówił oficer-Kto jest ostatnim magiem wody!

-Niczego ode mnie nie wyciągniesz!-powiedziała kobieta

Yon Rha słysząc to kilkanaście razy,powoli tracił cierpliwość.

Na jego dłoniach pojawiły się płomienie.

-Kiedyś zaczniesz gadać...-urwał,bo ktoś mu przeszkodził.

-Mamusiu!-do igloo weszła mała dziewczynka.
-Uciekaj skarbie! Zawołaj tatusia!
Mag ognia uśmiechnął się sam do siebie. 
Zanim dziewczynka zdążyła uciec, zdążył ją złapać za kaptur. Podniósł ją do góry i rzekł do kobiety:
-Jeśli chcesz bym zachował ją przy życiu, to gadaj-nachylił się.-Kim jest ostatni mag wody?
Brunetka miała wielką gulę w gardle.
Zapytała:
-Jeśli ci powiem...Zostawisz naszą wioskę w spokoju...?-szepnęła. W odpowiedzi dostała skinienie głową-...To ja...Weź mnie do niewoli!
-Niestety nie biorę już żadnych jeńców...-mówił wiążąc ręce i nogi dziewczynki jakimś grubym sznurem,który miał w kieszeni.
Nagle gwałtownie się odwrócił i cisnął wielką kulą ognia prosto w kobietę.
-Mamoooooo!- krzyknęła przerażona dziewczynka.
Jej mama upadła na ziemię. Jej ciało było sino-czerwone. W niektórych miejscach brakowało skóry.
-Maaaaamooooo!-zawyła raz jeszcze.
Yon Rha zaśmiał się i ponownie złapał dziewczynkę za kaptur.
Do igloo wszedł jakiś żołnierz.
-Generale! O...-nachylił się-...A co to za maleństwo?
Brunetka ciągle płakała.
-To córka tego...-uśmiechnął się-...ostatniego maga wody.
-Ładna-zauważył-Ozaiowi i Ursie mogłaby się spodobać...
Oficer jeszcze raz spojrzał na przestraszoną dziewczynkę.
-Masz rację-mruknął po chwili.-Zabierz ją! 
-Au!-krzyknęła,bo mężczyzna rzucił ją na ziemię.
-Nazwiemy ją...Kidah...
Dziewczynka była zrozpaczona. Ciągle miała przed oczami upadającą matkę,której bardzo szybko opadły powieki. Nie miała już sił na jakąkolwiek zaczepkę fizyczną, jak i słowną. Na początku próbowała się wyrwać,ale nie za bardzo jej to wychodziło. Wołała pomocy,ale Yon Rha groził jej,że zrobi z nią to samo co z matką. Dziewczynka poddała się. Cicho wierzyła w to,że ktoś ją zauważy i natychmiast odbije. Ku jej zdziwieniu żołnierze przemknęli przez pole bitwy nie zauważeni. Zaciągnęli ją na wielki,czarny statek. Wraz z zamknięciem ogromnych drzwi, nadzieja zgasła w jej oczach. Miała 6 lat,ale była na tyle mądra,by rozumieć co się z nią dzieje. Właśnie wiozą ją do Narodu Ognia. Tego, od którego  mama kazała się trzymać z daleka. No tak. Mama...
***
W Królestwie Ognia panowała spokojna atmosfera. Ursa wraz z Ozaiem (koronowanym księciem ognia) byli na naradzie wojennej. Ich dzieci (Zuko i Azula) razem "bawiły" się w królewskim ogrodzie. Zuko siedział pod drzewem dłubiąc scyzorykiem w pniu. Azula cały czas go zaczepiała.
-Może ruszyłbyś tyłek i zagrał z nami w grę?-podparła się ramionami pod boki.
-Nie bawię się z dziewczynami!-warknął.-I nie będę robił gwiazdy!
-Robienie gwiazdy to nie gra...Głupku...-dodała po chwili.
-Chodź Zuko!-zawołała dziewczynka chodząca na rękach.- Będzie fajnie!
-Pilnuj swojego nosa, Ty Lee!-zawołał.
Obrażona usiadła koło ciemnowłosej przyjaciółki-Mai.
-Proosze Zuko. Zagrajmy w....-przerwała Azula,bo zauważyła lecącego w stronę pałacu sokoła pocztowego.
Przyczaiła się,podskoczyła  i złapała ptaka.
-Azula!-szepnął Zuko.-Nie możemy czytać wiadomości wysyłanych przez sokołów! Zostaw go!
Siostra go nie słuchała. Jej przyjaciółki nawet nie odwróciły się w ich stronę. Ciemnowłosa dziewczyna natychmiast odwinęła papier i zaczęła czytać. Jej oczy stawały się coraz większe. Chłopiec cały czas naciskał,by zostawić ptaka,ale ta mu nie ulegała.Nagle podskoczyła i z wielkim zadowoleniem wykrzyknęła:
-Nareszcie będę miała siostrę!!!
-Coo?!-podskoczyły koleżanki. Zuko nie był wyjątkiem.
-Słucham?!-wszyscy gwałtownie się odwrócili.
Za ich plecami stała dorosła kobieta.
-Azulo!Ile razy mam ci powtarzać,że nie wolno czytać listów nadawanych przez sokoły!
-Ale mamo...
-Dosyć...Odprowadź koleżanki do domu.
Dziewczynka ze złą miną,ale posłusznie razem z Mai i Ty Lee opuściły królewski pałac.
Ursa podniosła kartkę. Przeczytała i czulę uśmiechnęła się do syna.
-Przyjedzie do nas dziewczynka z Plemienia Wody.
-Jeszcze czego...-mruknął.
-Z góry uprzedzam cię, Zuko,że nie życzę sobie jakichkolwiek nie porozumień,jasne?
-Jasne...-powiedział ściszonym głosem.
Kobieta poszła do pałacu,a Zuko został sam. Jego kuzyn Lu Ten często opowiadał mu o Plemieniu wody. Podobno dziewczyny z tamtejszych regionów były bardzo ładne. Chłopiec ciągle powtarzał,że nic go to nie obchodzi,ale teraz,gdy dowiedział się o dziewczynce,nie mógł się doczekać jej przyjazdu. Posiedział sam jeszcze przez chwilę, a potem zerwał się na równe nogi i pobiegł do swojej komnaty.
***
Mała dziewczynka leżała w ciemnym,ciasnym pokoju zupełnie sama.
Co jakiś czas słyszała za drzwiami kroki żołnierzy.
Miała kolanka podciągnięte pod brodę.
Mimo młodego wieku była bardzo odpowiedzialna.
Starała się nie myśleć o śmierci matki. Starała się myśleć o tym,co teraz będzie,ale ciągle widziała złego maga ognia i wielką kule ognia...
Zacisnęła piąstki. Po jej policzkach ponownie spływały łzy.
Nagle drzwi się otworzyły.
Jęknęła ze strachu. Ukryła się pod niewielkim,dziurawym kocem.
Koło niej kucnął brodaty mężczyzna.
Nogi jej drżały. Była gotowa wgryźć mu się w rękę,ale strach przed obcym komplikował całą sprawę.
-Nie bój się...-szepnął mężczyzna odkrywając materiał-...nic ci nie zrobię...
Pogładził ją po policzku. Spojrzał w jej świecące się oczka.
Jej niewielkie usta zaczęły drżeć. Z niewiadomego powodu czuła,że może mu ufać. Pod wpływem emocji wtuliła się w jego brodę i zaczęła gorzko płakać.Siwobrody człowiek przytulił płaczące dziecko i szepnął:
-Moja bratowa nie zastąpi ci matki,ale z pewnością będziesz u niej szczęśliwa...
Na pewno polubisz mojego bratanka.Z pewnością będziecie się świetnie bawić. Tylko uważaj ja jego siostrę, Azule.
A on jak ma na imię? Zapytała, do tej pory siedząca cicho.
- Kto?
-Twój bratanek...
-Ma na imię Zuko. A ty?-zapytał odrywając ją od siebie i kładąc ręce na jej malutkich ramionach.-Jak masz na imię?
Teraz dziewczynka się zawahała.
W końcu odważyła się powiedzieć.
-...Duży,zły pan kazał na mnie mówić Kidah...
-Jego już całkiem pogięło?!-powiedział sam do siebie
Spojrzał na dziewczynkę. Spuściła głowę,zamknęła oczy.
-Chcę poznać twoje prawdziwe imię-złapał ją za podbródek, lekko unosząc jej głowę do góry.
Podniosła powieki i odpowiedziała:
-Na imię mi Katara-starała się uśmiechnąć.
-To bardzo piękne imię dla pięknej dziewczynki-połaskotał ją w szyję.
Mała brunetka zaczęła się śmiać.
Chwili zapytała:
-A ty jak masz na imię?
-Ja jestem Iroh-uśmiechnął się czule.
-Wuja Iroh!-zawołała wesoło i jeszcze raz się do niego przytuliła.
Tym razem to mężczyzna się zaśmiał.

***

-Co się dzieje Zuko?-pytała Ursa.-Nic tylko plączesz się pod nogami!
-Przepraszam,ale ja tego dłużej nie zniosę!-tłumaczył się.
-Spokojnie!-zaśmiała się kobieta.-Ona niedługo przyjedzie.
-Niedługo to za długo!-mówił.
-Trzy godziny cię nie zbawią!-śmiała się.-Idź do pokoju i się czymś zajmij. Nie stercz tu! Wiesz,że tata nie lubi jak tu jesteś.
Pocałował mamę w policzek i czym prędzej pobiegł do pokoju.
Był już wieczór. Azula spała. Chciała się dobrze wyspać,by jutro wyszaleć się z siostrą.
Zuko zaś leżał i niecierpliwie czekał.
Ciągle patrzył na zegar.
Trzy godziny już dawno minęły (bo już 30 minut temu!). Mama co jaś czas wchodziła do pokoju syna i sprawdzała czy śpi.
Gdy wychodziła, chłopiec wyskakiwał z łóżka,by popatrzeć w okno.
Niestety nie widział tam żadnego statku.
Zawiedziony wracał do swojego łóżka.
Po wielu próbach myślenia o dziewczynce (by nie zasnąć) w końcu zmożył go sen.

***

Nazajutrz dotarli na miejsce. Katara pierwszy raz w swoim krótkim życiu zobaczyła inny kraj. Ale tego nigdy nie chciała widzieć. O tym narodzie słyszała wśród opowieści o tym jak ich ojcowie wyruszyli na wojnę. Po jeździe karocą do... Jak to nazwał Iroh, do stolicy, przesiedli się do lektyki. Były przygotowane dwie. Jedna dla Iroh, i druga dla Katary. Iroh już miał wsiadać, gdy coś złapało go za ramię 
-Pojedziesz ze mną- zapytała dziewczynka- boję się sama.
Iroh posłał jej uśmiech. Nic nie mówił, tylko podsadził Katarę do lektyki i sam usiadł obok niej.
Po dość krótkim czasie dotarli.
- widzisz Kataro? To jest twój nowy dom.
Dziewczynka spojrzała w górę. Nowy "dom" był naprawdę wielki.
Wokół brunetki i generała zebrał się spory tłum ludzi.
Speszone dziecko przytuliło się do brodacza.
Nagle jeden z mężczyzn powiedział:
-Powitajmy Wielkiego generała Iroha...-przerwały mu oklaski.
-...I małą Katarę. Księżniczkę z Plemienia Wody!
Gdy ludzie usłyszeli hasło "księżniczka", zaczęli głośno klaskać.
Iroh uklęknął obok dziewczynki.
-No...idź-wskazał na ogromne,otwarte drzwi pałacu.
-Boję się!-wyszeptała.
-Kataro-złapał ją za rączkę.-Nic ci nie będzie. Musisz być odważna!
Na twarzy dziewczynki malowała się niepewność.
Spojrzała na Iroh.
On czule się do niej uśmiechnął i lekko popychając jej plecy, zachęcał by szła dalej.
Zebrała w sobie całą odwagę. Zacisnęła usta i powoli wkroczyła do pałacu
Drzwi się za nią zamknęły. Odwróciła się w ich stronę. 

Znowu spojrzała przed siebie. Stała tam rodzina, chociaż chyba nie kompletna. Była mama, brat i siostra ale taty nie było. 
-Mamo! To ona!?- wrzasnęła Azula pokazując na dziewczynkę palcem.
-Azulo!-warknęła Ursa widząc zaniepokojoną twarz przybyłej dziewczynki.
-Nikt mi nie powiedział,że ona będzie z Plemienia Wody!
Kobieta miała coś powiedzieć,ale bardzo zdziwiona nie odezwała się ani słowem. Katara wybuchnęła złością:
-I co z tego,że jestem z zupełnie przeciwnej nacji?! Myślisz,że ty mnie nie chcesz?! Ja też nie chcę tu być,ale nie mam wyboru!
Nikt się nie odezwał. Dziewczynka ukryła twarz w dłoniach. Odwróciła się w przeciwną stronę i zaczęła płakać. Zuko był nieco zawiedziony.
Rzeczywiście była bardzo ładna,ale widać było,że jest młodsza.
Ursa miała podejść do płaczącego dziecka,ale syn jej w tym przeszkodził.
-Nie płacz!-powiedział podchodząc bliżej dziewczynki.-Azula jest głupia...
Odwrócił się w stronę siostry i pokazał jej język. Dorosła kobieta tylko przyglądała się całej sytuacji. Katara spojrzała na niego swoimi zapłakanymi oczami. -Azula...?-powiedziała ściszonym głosem.-Ty pewnie jesteś Zuko.
-Tak-uśmiechnął się.-A ty jak masz na imię?
-Jestem Katara-przetarła oczy.
Chłopiec cały czas się uśmiechał.
Nagle złapał dziewczynkę za rączkę.
-Nie musisz się niczego bać! Moja mama jest bardzo miła.-zapewniał.
-Witaj skarbie-odezwała się-.Katara tak? Jesteś śliczną dziewczynką.
-Dziękuję-powiedziała uśmiechając się.-Pani też jest bardzo ładna.
-Mów mi mamo-uśmiechnęła się czule.
-Ale ty nie jesteś moją mamą...-powiedziała.
-Nie,ale będę cię wychowywać jak troskliwa matka.
-Uwierz mi: moja mama jest super!-mówił chłopiec.
Ursa zachichotała i przytuliła dziewczynkę, podnosząc ją do góry.
-Witaj w domu,skarbie.
Kobieta poszła razem z Azulą do jej komnaty. Zuko zaprowadził Katarę do ogrodu. 
-To jest najfajniejsze miejsce w całym pałacu! Można się tu bawić skakać, wszystko co chcesz!
Katara jednak go nie słuchała. Zainteresowały ją stworzonka pływające po stawie.
- Co to jest?
-Oczko wodne.
-Nie! Mówię o tych słodkich zwierzątkach.
14:03
-Aaa... To są żółwiokaczki. Lubią jak się im rzuca okruchy chleba.
Katara popatrzyła na wodę. Jedno ze zwierzątek do nich podpłynęło. Nachyliła się tak,by lepiej mu się przyjrzeć. Na twarzy Zuko pojawił się złośliwy uśmiech. Dziewczynka miała coś powiedzieć do zwierzątek,ale nie zdążyła.
Bęc! Znalazła się w wodzie.
-Hahahaha!-chłopiec łapał się za brzuch.
-Co cię tak śmieszy?-mówiła zirytowana dziewczynka.
-Wyglądasz jak zmokła kura!-zaśmiał się jeszcze głośniej.
Na twarzy Katary pojawił się złośliwy uśmieszek.
Szybko złapała księcia za rękaw i pociągnęła go do siebie z całej siły!
-I co dalej ci jest do śmiechu!?
Zuko poirytowany wyszedł z wody. Do ogrodu weszła Ursa.
- Zuko, na Agni, co ci się stało!?
- Dziewczyny są szalone!
-Kataro! Jesteś cała mokra!-powiedziała podbiegając do dziewczynki.
-Nic się nie stało. Ja codziennie tak wyglądam-zachichotała.
-Musisz się przebrać,zanim się przeziębisz-powiedziała kobieta. Złapała "córkę" za rękę i razem poszły do swojej komnaty.
Zuko w tym czasie siedział na swoim łóżku. Nie mógł uwierzyć w to,co się właśnie stało.
"Przechytrzyła mnie dziewczyna!" Myślał.
- Zuzu, co się stało- powiedziała Azula, próbująć udawać troskliwy ton ich matki. jednak z jej charakterem nie wychodziło jej to za dobrze. Przyszła do pokoju brata,by mu dokuczyć.
- Mówiłem ci, nie nazywaj mnie tak!- krzyknął wściekły- Przechytrzyła mnie dziewczyna...
- Zuzu, ty jesteś taki że ciebie każdy przechytrzy!- powiedziała Azula wychodząć z jego komnaty.
- Dziewczyny są szaaalone.- powiedział do siebie, chowając twarz w poduszkę. Teraz tylko chciał wymyślić plan zemsty.

***
-Może ta będzie w sam raz?
- Ma za długie rękawy... I trochę ciśnie w pasie.
Ursa od ponad pół godziny próbowała znaleźć swojej "nowej córce" nową sukienkę. Katara miała taki sam rozmiar co Azula, i przez to był problem, bo Azula zabrała te wszystkie sukienki dla siebie. I jak na złość nie chciała dać nawet najgorszej z poprzedniego sezonu.
- Została jedna. Och Agni, żeby ta była dobra- modliła się kobieta. Nie była zła na Katarę. To nie jej wina że Azula taka jest.
-Pasuje!- zawołała dziewczynka zza parawanu
-Kataro, wyglądasz prześlicznie!
Faktycznie dziewczynka w rubinowej sukience przetykanej złotymi nićmi wykonanej z najdroższego jedwabiu, wyglądała jak z obrazka.
- Mogłabym cię uczesać?
-Pewnie. Ten warkoczyk chyba nie pasuje.
- Kataro? Jak ty i Zuko znaleźliście się w stawie?
Katara nie wiedziała co odpowiedzieć. Gdyby powiedziała że Zuko ją popchał może już nie stali by się przyjaciółmi, a gdyby powiedziała że ona potem go pociągnęła, pewnie została by ukarana. Milczała tak przez dłuższą chwilę.
- No dobrze, może Zuko mi powie.
-...Mój brat często mnie moczył...-szepnęła,gdy Ursa wychodziła z pokoju.
Ursa tylko uśmiechnęła się i wyszła.
Katara usiadła na łóżku.
Nagle ktoś wszedł do pokoju.
-Dzięki,że mnie nie wydałaś...-to był Zuko.
-Skłamałam...-powiedziała.
Zaczęła bawić się kosmykiem rozpuszczonych włosów.
-Wcale nie-mówił.-Skłamałaś,ale teraz.
Brunetka spuściła głowę.
-Czemu?-pytał.
-Bo lubię cię-powiedziała.-Nie chcę,byś mnie nie lubił.
-Lubię cię-uśmiechnął się siadając koło niej -I nic tego nie zmieni.
-Mój brat zawsze się na mnie mścił-przewróciła oczami.
Zuko odwrócił się w drugą stronę.
-Jesteś śliczna-znowu spojrzał na dziewczynę.
-Poważnie?-powiedziała-Ile osób jeszcze mi to powie?
-W ubraniach z mojego narodu wyglądasz lepiej...
-Dziękuję...-zarumieniła się.
-Przecież ja nic nie mówiłem!-zawołał i czym prędzej wybiegł z pokoju.
Katara cicho zachichotała i ułożyła się na łóżku.
Zuko stał za ścianą. Głęboko westchnął i pomyślał:
"Co ja gadam?!"
Po czym udał się do swojej sypialni.
Następnego dnia Ursa zaprowadziła Katarę na śniadanie. był tam wielki stół s wieloma potrawami. Gdyby nie to że Katara była lepiej wychowana od jej brata opadła by jej szczęka. Zajęła miejsce przy stole. 
-Mamo! Ta wieśniaczka musi z nami jeść!?
-Młoda panno, Katara już nie jest wieśniaczką. Dzisiaj w samo południe odbędzie się jej koronacja.
Azula miała coś powiedzieć, ale Zuko który siedział na przeciw niej groził jej nożem. 
-Mamo, a gdzie tatuś?-Zapytała niewinnym głosem Azula
-Tatuś jest na ważnej naradzie wojennej.
-Mamo, wiesz że Zuko chciał....Ała!- Zuko kopnął ją pod stołem
- Tak zadzierasz! Pożałujesz tego!- krzyknęła Azula i rzuciła w brata pączkiem w czekoladzie.
-Ej!.. A masz!- Zuko rzucił w nią swoim budyniem. Zaczęła się bitwa chyba gorsza od tej która trwała od stu lat. 
Ursa wiedziała że im nie przeszkodzi. Jednak nagle Katara oberwała musem jabłkowym. 
-DOŚĆ!- krzyknęła Ursa
-Tego już za wiele! Marsz do swoich pokoi i się umyć! Przebierzcie się też na uroczystość!




                                                            
            
Witamy :D
Pisałyśmy razem ten rozdział.
Nie jest długi,ale mamy nadzieję,że się wam podoba :D
Postaramy się robić dłuższe <3
                                                


by

 -  Zutara Fan

   - Crazy zutarian